29 maja 2016

Chwytam ulotne.

To już drugi sezon, gdy z entuzjazmem i szelestką w dłoni podążam trawnikami w poszukiwaniu dmuchawców. Grafiki czy tatuaże z nimi od dawna bardzo mi się podobały. Jeszcze w zeszłym roku udało mi się mały fragment tej ulotności zamknąć w fiolce. Trafiła w dobre ręce,
a wyglądała tak: 


Tak, klasyczna buteleczka. W tym roku poszłam krok dalej. Trawniki wysłane żółtymi mniszkami z dnia na dzień zmieniały się, dmuchawców przybywało. Schwytałam pokaźną ilość. W związku z tym, fiolka w tym sezonie jest pokaźnej wielkości :) A do tego - para mniejszych, uroczych kolczyków. Wszystko w surowej, minimalistycznej oprawie. Tuż po weekendzie do znalezienia w galeriach. 









Kończy się maj, nadchodzi ukochany czerwiec. Okno otwarte na oścież, nie zdejmuję słuchawek z uszu.
Powietrze pachnie latem. Czuję dziwny spokój. I w duszy uśmiecham się do siebie. 
Ot ja. Mały, szczęśliwy człowieczek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz