21 stycznia 2017

codzienne, małe robótki

Zdecydowaną większość czasu poświęcam na robótki pt. "nic nie mówię, ale nie mam jeszcze korali/kolczyków do mojej nowej bluzki,
a pokazywałam ci ją wczoraj". Błąka się tu po mieszkaniu taki jeden, konkretny i wymagający odbiorca. Wówczas wszystkie wiszące nad głową projekty, pomysły czy chęć spróbowania czegoś nowego schodzi na drugi plan. I tym samym... szewc wciąż bez butów chodzi. 

Stąd też kolejna seria bransoletek ze sznurka, z gronkami i zawieszkami. Zaczęło się od jednej, czarnej - mojej. Nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ja taką mam, a Wiolka jeszcze nie. "Bo to fajne jest i ja też bym nosiła. Ale nie czarną, wymyśl coś." 

I z czym tu dyskutować? 
;) 

Oto efekty. Zakosiła tym razem tylko trzy sztuki. 
Dziś sporo zdjęć!



















Sznurki, kamienie, minerały i posrebrzane zawieszki.
Mam też kilka swoich bransoletek, niestety, nie doczekały się jeszcze sesji zdjęciowej. 

Obecnie, na sporym twórczym głodzie, staram się łapać kilka srok za ogon, robić kilka rzeczy na raz. Zaczynam pracę w hafcie, przerzucam się na fiolki, po czym szukam farb i pędzli... Jeszcze chwila i uwierzę w słyszaną od dziecka teorię, że mam słomiany zapał. Co to, to nie, drodzy rodzice. To podzielność uwagi! ;p

Dobrego wieczoru, udanego weekendu.
Link na dziś.

18 stycznia 2017

z muzyką w tle

Kto śledzi stronę na fejsbuku wie, że ostatnio to tylko muzyka i muzyka. Taka faza. Każdy ma swój sposób na dobijającą zimę i to, co ona
z nami jawnie i bezkarnie wyprawia. Dlatego też oprócz innych, mniej aprobowanych społecznie sposobów na radzenie sobie z tą francą, polecam właśnie kojącą wszystkie bóle muzykę. 

Pochłaniam ją w każdej dostępnej postaci. Słuchanej, granej i śpiewanej. Co do tej ostatniej formy, mi osobiście przynosi to spokój, odwraca uwagę od innych kwestii, pozwala odpłynąć. Trzeba było nastu lat, bym przywykła do własnej twórczości i jej słuchania. Dzięki! ;* Odmienne zdanie ma reszta domowników. Niektórzy uważają, że powinnam szybciej opuścić łazienkę, bo to nie the voice of poland. Innym razem pytają, co temu kotu zrobiłam, że go tak zarzynam bezlitośnie... Tak czy inaczej zmierzamy do radosnej, spontanicznej
i niespodziewanej w ostatnim czasie twórczości w zakresie biżuterii. Jakakolwiek aktywność z mojej strony o tej porze roku jest niespodziewana. 

Nie ma co dopisywać historii. Kilka prostych ujęć. 



Rzemykowe, kolorowe bransoletki dla zdolnych dziewuszek. 



W tym wypadku wspieram się fotkami z Instagrama. Breloczek, pierwszy taki. Drewno, wypalarka, farby. Ombre w rąbkach stworzone wykałaczkami. Pracochłonne, ale osobiście bardzo mi się podoba uzyskany efekt. I jeszcze poniżej - wspomnienie wcześniejszych prac w tym temacie.







To co na koniec?
Kwintesencja muzyki w czystej postaci. 
Moja ulubiona wersja.