21 stycznia 2017

codzienne, małe robótki

Zdecydowaną większość czasu poświęcam na robótki pt. "nic nie mówię, ale nie mam jeszcze korali/kolczyków do mojej nowej bluzki,
a pokazywałam ci ją wczoraj". Błąka się tu po mieszkaniu taki jeden, konkretny i wymagający odbiorca. Wówczas wszystkie wiszące nad głową projekty, pomysły czy chęć spróbowania czegoś nowego schodzi na drugi plan. I tym samym... szewc wciąż bez butów chodzi. 

Stąd też kolejna seria bransoletek ze sznurka, z gronkami i zawieszkami. Zaczęło się od jednej, czarnej - mojej. Nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ja taką mam, a Wiolka jeszcze nie. "Bo to fajne jest i ja też bym nosiła. Ale nie czarną, wymyśl coś." 

I z czym tu dyskutować? 
;) 

Oto efekty. Zakosiła tym razem tylko trzy sztuki. 
Dziś sporo zdjęć!



















Sznurki, kamienie, minerały i posrebrzane zawieszki.
Mam też kilka swoich bransoletek, niestety, nie doczekały się jeszcze sesji zdjęciowej. 

Obecnie, na sporym twórczym głodzie, staram się łapać kilka srok za ogon, robić kilka rzeczy na raz. Zaczynam pracę w hafcie, przerzucam się na fiolki, po czym szukam farb i pędzli... Jeszcze chwila i uwierzę w słyszaną od dziecka teorię, że mam słomiany zapał. Co to, to nie, drodzy rodzice. To podzielność uwagi! ;p

Dobrego wieczoru, udanego weekendu.
Link na dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz