Jesień od zawsze kojarzy mi się z gamą najpiękniejszych kolorów i ich odcieni. Nie ma nic przyjemniejszego, niż spacer
w ciepłe, wrześniowe czy październikowe popołudnie i czerpanie inspiracji z natury. Wróć. Widział ktoś w tym roku ciepłe, jesienne popołudnie? A no właśnie. Zamiast szwędania się i przynoszenia do domu kataru, trzeba było jesień przywlec do domu.
w ciepłe, wrześniowe czy październikowe popołudnie i czerpanie inspiracji z natury. Wróć. Widział ktoś w tym roku ciepłe, jesienne popołudnie? A no właśnie. Zamiast szwędania się i przynoszenia do domu kataru, trzeba było jesień przywlec do domu.
I przywlokłam. A że czar i urok w tej postaci przemija szybciej, niż jesień, która zalęga się w głowie, zaczęłam odkładać usychające gałązki. Nadal stoją w kubeczku na organizerach, czekają na swoją kolej; w tym przypadku dopiero przygotowuję się do akcji. Z pierwszej części, która beznamiętnie obeschła dekorując parapet i dywan, postanowiłam zrobić coś niewielkiego, ale pięknego.
Wiem, różowe. Sama patrzę i nie dowierzam, że skusiłam się na tak wyrazisty kolor. Widocznie z biegiem czasu oprócz koloru włosów zmieniła mi się też paleta tolerowanych barw ;) Sznurek idealnie pasuje do wysuszonych kwiatów wrzosu.
Podejrzewam, że to dopiero początek serii i będzie takich prac znacznie więcej. W kolejnych wpisach pokażę swój kolejny fiolkowy i spersonalizowany gadżet, a jakże, z motywem muzycznym.
A skoro już o tym...
https://www.youtube.com/watch?v=ieJLfwXACCo
Mało muzyki ostatnio słucham, oj mało.
Ale Kortez zawsze dobry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz