9 października 2015

Marznę, ale działam! :)

Ostatnie dni mijają na przestawianiu się na jesienny tryb funkcjonowania i chęci pochłaniania jak największej ilości ciepła z kaloryfera, który dopiero wskoczył na drugi bieg... Herbata za herbatą. I słońce za oknem, zdradzieckie ;) 

Ale to nie były zmarnowane dni, co to, to nie. Z pewnością były twórcze. Kira leży już w jednym pudełeczku z resztą sów. Tuż obok znajdują się (póki co!) fragmenty kolejnych dwóch. Próbowałam swoich sił na krośnie, skusiłam się na małe porządki w pokoju... Albo po prostu zostałam do nich zmuszona, gdy po wyjęciu ciepłych swetrów, część zawartości półek spadła wprost na mnie. Co do swetrów - przy biurku leży już zakupiona niedawno włóczka i para drutów. Będzie się działo!

Zanim będę mogła pokazać gotowe prace z tego tygodnia, kilka kadrów uchwyconych w trakcie działania. 



Istnieje jedna główna zasada z moich pracach - ma być idealnie, albo wcale. Czasami wydaje mi się, że zakrawa to już o jakąś poważniejszą chorobę... Dlatego też mimo, że powyższy, geometryczy wzór bardzo przypadł mi do gustu, bransoletka nie przetrwała w tej formie. Wydrukowany wzór i koraliki czekają na lepszy moment.


Sowy, sowy, w każdej postaci... Niestety, i ta próba podzieliła los poprzedniej. Dobrze jest uczyć się na swoich błędach, próbować, doskonalić. Gdyby tak spojrzeć na to, ile czasu spędzam przy biurku z koralikami, a ile ukończonych prac leży w pudełku...
Wniosek jest prosty. Doskonałe, albo wcale :)


Od przybytku głowa nie boli? Ciekawe kogo ;) Mam piękny, lniany wór pełen kamieni. Jest ich tam całe mnóstwo. Wydawałoby się - nic prostszego! Siadać i robić. Wczorajszy dzień był uroczy pod tym względem. Usiadłam na łóżku, rozrzuciłam na nim większość kamieni
i koralików. Posegregowałam, spakowałam w odpowiednie woreczki, organizery czy pudła.

I dzień się skończył z fantastycznie uporządkowanym biurkiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz