29 października 2015

Sesje w terenie

Większość zdjęć, które robię, są banalnie proste. Dobre światło, odpowiednie tło i pstryk za pstrykiem. Jednej rzeczy potrafię zrobić dziesiątki zdjęć, po czym uznać, że to jednak nie to i sesję zacząć od początku. Dlatego też na tą radosną twórczość stworzyłam ostatnio osobny dysk ;) 

Gdy uszyłam pierwsze sowy, postanowiłam zabrać je w ich "naturalne środowisko", na działkę. Zdjęcia wśród zieleni i drzew przypadły mi do gustu, z pewnością są czymś wyjątkowym w porównaniu do tych zwyczajnych ujęć. Jednak nie każde kolczyki i nie każdy wisior się do tego nadają. To taka sowia przypadłość.

Sporo szczęścia miałam z uszytą niedawno Eryką, której trafiła się okazja wziąć udział w jesiennej sesji w pięknych, melancholijnych barwach. Żałuję, że kolejnej, nowej sowy (Urszuli), którą pokażę już wkrótce, nie udało się sfotografować w takich warunkach. 

Kilka kadrów z jesiennego spaceru po jabłka :)






W okolicach weekendu z przyjemnością przedstawię kolejną sowę, na ten moment ostatnią. Szaro i buro za oknem, do tego zimno, ciężko się zabrać za coś nowego... Nie wiadomo za co. Cała kobieca natura. Z jednej strony otwieram pudła i załamuję ręce, bo wiecznie mało, nawet po kolejnych dostawach wydaje mi się, że nic do roboty nie mam. A z drugiej? Siadam z kamieniami i nie wiem, za co się złapać, tyle tego jest. Jest szansa, że w najbliższych dniach pojawi się jakaś nowa praca. 
Zaczęłam sporą, największą do tej pory robótkę, ale ciężko tu wróżyć, czy coś z niej będzie. 

Daję sobie trochę czasu na wywietrzenie głowy i uderzę z podwójną siłą! :D

illecebra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz