Ostatnie kilka dni zajęły mi rzeczy mocno przyziemne - załatwianie papierowych spraw, nadrabianie zaległości i generalne porządki. Pozbyłam się kilku worków śmieci, a przy okazji znalazłam stare pudełko z biżuterią... Śmieszną biżuterią.
Gdyby tak spróbować dokładnie powiedzieć, od kiedy siedzę i dłubię w koralikach, nie będzie to łatwe. Pierwszy zestaw dostałam od rodziców prawie 10 lat temu. Brak jednak ciągłości w działaniu ;) W międzyczasie pojawiały się kolejne zajęcia, które odrywały od koralikowania na krótsze, czy dłuższe okresy. Obecnie, dzięki seriom porządkowania, pokój dostosowany jest już do działania od rana do nocy. I to się raczej nie zmieni...
Znalezione pudełko datowałabym na ok. 6-7 lat temu. Ciężko było wtedy dostać jakiekolwiek materiały w stacjonarnych sklepach. To pobudzało kreatywność... I tak, gdy znalazłam w papierniczym coś, co przypomina gąbkę, piankę... cokolwiek, wzięłam się za robotę. Nie sposób powiedzieć, ile par w ten sposób powstało, z szafy wyjęłam całkiem spore pudełko. Oto one:
Duże, czy małe, są ekstremalnie lekkie. I zdecydowanie wpisują się w letni klimat. Może za rok będę pamiętać, gdzie je schowałam ;)
Tworzy się, cały czas się tworzy. Szara sowa okazała się nie lada wyzwaniem, ale postępy są już widoczne. Druga sowa także czeka na lepszy moment. W trakcie porządkowania pokoju znalazłam sporo ubrań, do których nie mam jeszcze biżuterii. Nadrabiam :)
Polecam linki po prawej :)
illecebra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz