26 grudnia 2015

Bransoletki na rzemykach.

Karton rzemyków, sznurków i kauczuków znalazłam podczas porządków. Żywy dowód na to, że w tym pokoju przedmioty migrują i tak już musi być. Postanowiłam więc uporządkować ten karton, może nie duży, ale wypchany po brzegi, ze swobodnie splatanymi sznurami... 

Zamiast to jakoś ogarnąć, do kartonu wzięłam jeszcze kilka pudełek z koralikami i zaczęłam dobierać. Bez konkretnej wizji, składałam na małe kupki to, co mi pod rękę podeszło i było przyjemne dla oka. Oto, jak powstały rzemykowe bransoletki! :)

Proste, w spójnej tonacji, kobiece. I wytrzymałe, to mogę potwierdzić. Póki co - w czterech wersjach kolorystycznych. Porządki mają to do siebie, że przy okazji człowiek dowiaduje się, ile jeszcze można by zamówić, ile jeszcze materiałów kupić, by poczuć pełnię szczęścia ;D









Niestety, dla siebie nie udało mi się zrobić nic konkretnego. Nie tak łatwo zrobić czarną, prostą bransoletkę...

22 grudnia 2015

Sekretny projekt może ujrzeć światło dzienne!


No witam!

Nie jestem specjalnie wygadaną ani towarzyską osobą. Większość rzeczy, o których myślę bez przerwy kołtuni mi się po głowie. Dlatego też łatwo utrzymać mi wiele spraw w tajemnicy, tylko dla siebie. Chyba, że to coś wyjątkowego, tajnego i korci... Ale nie, wtedy też nie. Choć kusiło cały grudzień, choć postępy dokumentowane były krok po kroku i chciałoby się krzyczeć "no spójrz jakie piękne!"... Milczałam. 

Robienie prezentów zawsze sprawiało mi wiele przyjemności. Gdy dochodził do tego dobrze rozbudowany plan i budżet - już w połowie listopada potrafiłam gromadzić paczki i paczuszki. I tym razem, z racji rangi osoby obdarowywanej, szukanie i pomysły zaczęły się dużo wcześniej.

O tym, że kocham sowy, wiadomo. Dlaczego? Tego nie wiem. W ciągu ostatniego roku z mojej pracowni wyleciało sporo sówek, w wiele różnych miejsc, także do bliskich i znajomych. A Ona wciąż nie miała ode mnie sowy... Niewiarygodne, prawda? Błędy trzeba szybko naprawiać. Znalazłam więc... Sowę. Sowę skarbonkę. 



Czysta, jasna - pełna gama możliwości. Można było zrobić z nią wszystko. Zrobiłam rundę po sklepach plastycznych, przejrzałam internet
i decyzja raczej nie powinna dziwić - czarna farba. Matowa! Jedna z lepszych, jakimi do tej pory malowałam. Gdy sowa była już cała pomalowana, z biegu miałam ochotę jeszcze coś tą farbą upaprać ;) Potem wybrałam piórka. Myślałam o przepiórczych, może pawich? Ale to w końcu sowa, nie potrzebuje się za nikogo przebierać. Znalazłam czarne, nieco cieniowane, zmieszane z zielenią. I wtedy na instagramie pojawił się spojler, ale subtelny.


Mimo, że sówka jest stosunkowo niewielka, praca nad nią zajęła mi około tygodnia. To było jak rytuał przy popołudniowej herbacie. Wyjmowałam opakowanie piór, klej, pęsety i doklejałam kolejne partie. Ma ich całkiem sporo, przyklejanie ich wymagało ode mnie ograniczonego pobierania tlenu ;) Wystarczyło wypuścić powietrze i wszystkie pióra latały po pokoju... Tak więc 3-4 pióra i dłuższa przerwa, aż klej wyschnie. I dotlenię się. 


Co dalej? Nie lubię, gdy jakakolwiek robótka wydaje się przesadzona. Sowa, której nie udało mi się nadać imienia, miała wyglądać skromnie, a jednocześnie godnie. Dlatego ostatecznie przyozdobiona łańcuszkiem wyglądała jak dama. Jak wspomniałam, to skarbonka. Zasugerowałam więc delikatnie Obdarowanej Kobitce, na co warto by czasem odłożyć trochę grosza... ;)
Oto i ona w całej okazałości.




Często szukając inspiracji, choćby na pintereście, który jest niewyczerpanym źródłem, trafiam na prace, które wrzucam do folderu "do zrobienia". Znalazłam kiedyś cudne skrzaty. Składały się z filcu, szyszek i korali. Skradły mi serce! Z wielu powodów postanowiłam je odtworzyć w czerni. Nie chcąc narzucać, do czego służą, nie zamontowałam uchwytów ani wieszaków. Mogą wisieć bądź siedzieć na choince, na tablicy korkowej, na biurku... Mogą wszystko, bo są przeurocze :)) 



Pozostaje mi mieć nadzieję, że Izz miała na twarzy taki sam uśmiech, jaki towarzyszył mi, gdy odebrałam paczkę od niej.
Świat w ciągu kilku minut stał się lepszym miejscem. 

<3

21 grudnia 2015

Wymiotło magazyny, nadszedł czas mobilizacji.

Przed świętami zasoby moich prac zazwyczaj gwałtownie zmniejszają się. Cały rok można szyć, dziergać, malować i ozdabiać a później chować do szuflady czy do pudełek, nic się nie dzieje. W międzyczasie można też sporo zepsuć czy spruć... Czasami wpadnie jakieś zamówienie, w końcu też ja podaruję komuś jedną z robótek. Tworzy się dla przyjemności, dla siebie, z jakiejś wewnętrznej, bliżej nieokreślonej potrzeby i faktu, że ma się talent, potrafi się. O ile zaś sympatyczniej siadać do biurka z myślą, że kogoś robótka ta ucieszy...

Ostatnie miesiące są pod tym względem radosne :) Większość prac, które stworzyłam w trakcie kończącego się roku, znalazło już nowe Właścicielki. Bardzo mnie to cieszy i jest to najlepszą rzeczą, która może trafić się takiemu człowiekowi, jak ja. Wciąż się uczę, często też myślę, że jeszcze tyle nauki przede mną, tyle technik... I jak każdy, miewam kryzysy twórcze, te dni niemocy, gdy pękają najmocniejsze nici, igły, gdy nic nie wygląda tak, jak w wyobraźni. Teraz nadszedł czas na nowe projekty.

I już od kilku tygodni pracuję nad nową, nazwijmy to z lekką przesadą - kolekcją. Nie liczę ilości kamieni, które obszyłam, zaczęłam myśleć co dalej, odłożyłam i sprułam. Jednak pracę przy każdej robótce dokumentuję krok po kroku...







I tym oto sposobem specjalny folder "nie pykło" stale się powiększa! :)

Część powyższych prac już rozebrałam. Druga część czeka jeszcze na swoją szansę.
Zakończyły się już świąteczne promocje, dlatego też dziękuję każdemu, kto zajrzał i postanowił sprawić komuś prezent!

O świętach jeszcze będzie.

17 grudnia 2015

Porządki.

Są dni, gdy siadam do biurka i czuję się jak stereotypowa kobieta, która otwiera szafę i nie ma się w co ubrać. Pudełka i kartony, mniejsze
i większe, otaczają mnie z każdej strony. Koraliki, kamienie, półfabrykaty są odpowiednio posegregowane. Wyciągam to wszystko przed siebie, rozkładam... I no nie, naprawdę, wciąż mało i mało. Jakakolwiek najdzie mnie wizja, zawsze wiem, co w tym momencie powinnam jeszcze zamówić ;) 

Co kilka dni staram się ten porządek w pudełeczkach przywracać. Gdybym robiła to rzadziej, spałabym na koralikach. Póki co żyją swoim życiem na podłodze, za biurkiem, pod biurkiem i czasem w butach czy skarpetkach. Niedawno obudziłam się i znalazłam wbitą w łóżko igłę... 

Często takie porządki kończą się nowymi pomysłami. W ten sposób przy ostatnim sprzątaniu powstało kilka bransoletek. Powstanie ich więcej, ale może tym razem skapnie coś dla mnie. Mówią, że szewc bez butów chodzi... I mi wciąż mało biżuterii, którą sama zrobiłam.

Mała zapowiedź.



Ostatnie dwa tygodnie minęły wyjątkowo szybko - to najkrótsze dni w roku, mało światła, niestety - także mało czasu. I zaczęła się pogoń od sklepu do sklepu, wiele spraw do załatwienia... Szuka się ciepła, a więc herbaty i koca, niekoniecznie godzin przy biurku, gdy tak bardzo marzną dłonie. Nadchodzi jednak okres, w którym muszę wziąć się do roboty - przedświąteczne promocje wymiotły z galerii sporą część prac. Mimo, że w pudełku miałam kilka nowych, zaczętych robótek, opuściła mnie wizja i wczoraj wszystkie sprułam... Trzeba zacząć od zera.

Póki trwa jeszcze to świąteczne szaleństwo - powoli mobilizuję się do pracy. Na zaprezentowanie nowych prac przyjdzie jeszcze czas. Nic nie przychodzi od ręki, mimo godzin spędzonych z igłą i nicią. Już w tym nowym, 2016 roku (nie, nie liczymy, ile będziemy mieć lat),
w galeriach, na blogu i facebooku pojawią się efekty. Wszystko na bieżąco - na instagramie.

Tymczasem, jeśli ktoś do ostatniej chwili zastanawia się nad prezentem pod choinkę ----->
Po prawej bannery prowadzące do galerii.

Nie zwariujcie w tym gwiazdkowym pędzie ;)

2 grudnia 2015

Wyjątkowe, świąteczne oferty!

Witam serdecznie :) 

Tak, jak wspominałam już wcześniej, początek grudnia to idealny czas na poszukiwania prezentów dla najbliższych. To także gwarancja, że wszystko dotrze na czas. 

Obecnie trwa wielka akcja promocyjna -15% na dawanda.com. Akcja dobiega końca 8.12. Wtedy pomyślimy o formie kontynuacji. Droga do sklepu prowadzi tędy: http://pl.dawanda.com/shop/illecebra90 lub przez banner po prawej. Do końca tygodnia butik powinien być już uzupełniony w całości!

Jeśli zaś bliżej Wam do galerii Artillo, tutaj: http://artillo.pl/sklep/illecebra.html lub przez banner po prawej, oferta promocyjna trwa nieco dłużej, do 20.12., a więc do momentu, który gwarantuje, że przesyłka zdąży jeszcze dotrzeć przed wigilią. 

Dodatkowo, jeśli dokonasz zakupu i w wiadomości prywatnej po zakupie wyślesz hasło "BN 2015", podbijesz rabat o dodatkowe 5%. Jeśli się znamy i mieszkamy niedaleko siebie - odlicz koszty wysyłki.

Polecam także cuda, które wychodzą spod rąk mojej przyjaciółki - wszystkie informacje co, gdzie znaleźć - tutaj https://www.facebook.com/miidori.bizuteria/. W ten weekend możecie nawet spotkać ją i jej cudeńka na świątecznym jarmarku! 

Nie znalazłaś/eś w galeriach tego, czego szukałaś? Masz dla mnie indywidualne zamówienie? Napisz, pogadamy, zobaczymy, co da się zrobić :)

Polecamy!!




30 listopada 2015

Haft koralikowy na tapecie.

W ostatnim poście poczęstowałam Was sporą ilością moich prac w hafcie koralikowym. Przyjdzie czas na pokazanie większej ilości zdjęć, każdego najmniejszego szczegółu. Część z tych wisiorów znalazła już swoje miejsce i nowy dom. Niech się dobrze noszą! :)

Mija właśnie rok, od kiedy zajęłam się haftem. Robione wcześniej setki prac nie miały takiej mocy, jak te obecnie. Zajmowały o wiele mniej czasu, nie wymagały takiej precyzji i poświęcenia. I materiałów. Gdzieś pod skórą czułam, że to dobry moment, by zrobić spory krok do przodu. I wpadłam po uszy. 

Zostało ze mną do tej pory zaledwie kilka wisiorów i kilka sów. Przez rok wykonałam ok. 30 prac. Wspaniale pisało się pracę magisterską
z myślą, by zrobić to jak najszybciej i siadać do szycia. Oglądając zdjęcia, z każdą pracą widać progres. To cieszy i motywuje :) Zużyłam już kilkanaście igieł, mam taką moc, że często pękają w dłoniach i jakieś 3,5km nici. Niezły wynik! Obecnie mam jedną rozpoczętą robótkę, kilka szkiców na przyszłość i ogrom materiałów, które jeszcze można wykorzystać. Cierpią na tym inne techniki, bo haft pochłonął mnie bez reszty. Do tego stopnia, że właśnie zmagam się z kontuzją ;) 

Jedna z moich stałych klientek złożyła mi niedawno specjalne zamówienie. Spodobały jej się kolczyki, były dla niej nieco za duże. I tak na podstawie gotowej pracy (pierwsze zdjęcie) powstał komplet z fioletowego kwarcu (kolejne zdjęcia). 


Oto on. 






Przypominam, że po prawej stronie, na pasku znajduje się wiele ciekawych linków.
Można m.in. zajrzeć do galerii - są stale uzupełniane, w tym tygodniu przewidziane są pierwsze świąteczne promocje! Można obserwować mnie na instagramie, gdzie dokumentuję swoją pracę (i kawałek życia). 

Pozdrawiam :)

27 listopada 2015

Coraz bliżej święta...

Dwa ostatnie tygodnie nie były wyjątkowo twórcze. Skupiłam się głównie na zamówieniach, jedno wciąż jeszcze wisi nade mną. Listopadowa melancholia, która wciska w łóżko i silnie współpracuje z grawitacją nie daje za wygraną... Tak naprawdę, nie wiem gdzie, ani jak ten czas minął. Ostatnie dni spędziłam nie wychodząc spod koca. Ciężko się wraca do rzeczywistości.

Tak, jak zapowiadałam w poprzednim poście, otwieram swój butik na DaWanda.com. Dziś pierwszy raz od dawna wyszło słońce, jest przyzwoite światło, a więc będę mogła w końcu uzupełnić sklep! :) Po prawej stronie widnieje już banner. Stopniowo będą pojawiać się nowe produkty.

Za to już w przyszłym tygodniu, tuż po weekendzie, pomyślę o świątecznych promocjach, wszystko na bieżąco będzie się pojawiać. Mam nadzieję, że ktoś da się skusić ;) Kilka wisiorów wciąż szuka nowego domu... (więcej zdjęć każdego z nich - już na dniach)










13 listopada 2015

Jest moc! Dzieje się.

Od ostatniego wpisu minęło całe 10 dni. Ale jakich 10 dni! 

Niemoc twórcza odpuściła. Ostatnie szlify i kolejny wisior z agatów ujrzy światło dzienne. Widać każdy kamień, każdy kolor musi swoje odleżeć. To, co powstaje jest dość ciekawą mieszanką, myślę, że już na dniach pojawią się spojlery i zdjęcia :) 

Przy okazji rodzinnej wizyty z mojego kuferka ubyło trochę prac. Trafiły w naprawdę dobre ręce, niech się dobrze noszą! :) Jednak pozostałą pustkę muszę jak najszybciej wypełnić. W pierwszej kolejności czekają jeszcze rodzinne zamówienia, później już wena powinna przyspawać mnie do biurka na dłuższy czas. Pomysłów nie brakuje, materiałów też. 

Im więcej czasu poświęcam tym pracom - a jest go coraz więcej, bo techniki praco- i czasochłonne - tym bardziej związuję się z tymi błyskotkami. Niedługo będę jak starsza pani, która na temat każdego egzemplarza swojej biżuterii potrafi powiedzieć jakąś anegdotkę.
A jaki to serial wtedy oglądałam, że był dżdżysty wtorek, słuchałam dobrej muzyki, a nazwa wzięła się z filmu... Już tak jest. Mogłabym
o każdej skończonej i dopieszczonej do granic pracy opowiedzieć. 

I wydaje mi się, że będzie ku temu okazja. Już w najbliższym czasie zaproszę Was do mojego butiku w DaWanda.com! Na blogu i na fejsbuku pojawią się odpowiednie bannery, o wszystkim będę informować, żeby nie umknęło. Gdy dostałam pozytywną odpowiedź na zgłoszenie, myślałam, że z marszu usiądę i wszystko zrobię, otworzę. Chyba potrzebuję więcej czasu... Pogoda i to podłe światło,
a w zasadzie jego brak, zupełnie nie pomaga. Każde zdjęcie jest pozbawione świeżości, blasku, ciepła. Przypomina plamę w kałuży. Przeczekamy to :) Musi być doskonale, perfekcyjnie, jak zawsze.

Nie sposób nie wspomnieć o tym, że minione dni były dla mnie naprawdę wyjątkowe. Brak słów nawet, by to opisać. Myślę, że wystarczy przemówić obrazkiem. I linkiem na przykład. Bo z Krakowa przywiozłam w sobie moc, o której nie miałam pojęcia, że drzemie gdzieś
w środku... 


3 listopada 2015

Skrzyneczki, część druga.


Kilka tygodni temu udało mi się stworzyć osobny dysk na wszystkie zdjęcia i pliki związane z tym, co od lat powstaje na moim biurku. Setki folderów, tysiące zdjęć... Dziesiątki prac. Część z nich już dawno znalazła swoich właścicieli, część (w kartonach) póki co leży w szafie. Wiele, wiele prac czeka na przygarnięcie. Czekają też w kolejce na pokazanie ich światu. 

Skrzyneczki pojawiły się w jednym z pierwszych wpisów na tym blogu. Była to niewielka ich część, kolejnych kilka doczekało się uwagi właśnie dziś. Gdy niemoc twórcza za nic nie odpuszcza, a wszystko, czego się dotknę nie zamienia się w to, co sobie wymyśliłam... 

Oto kolejna część drobnych, drewnianych skrzyneczek, zdobionych techniką decoupage. Dziś przedstawiam też dwie pary. Często po wielu, wielu godzinach, dniach pracy, gdy ktoś postanawia przygarnąć jeden z tych skarbów, muszę uzupełnić powstałą pustkę. Stworzyłam więc drugą serię pudełeczek z tym samym wzorem, podobną. 


Jesienne skrzyneczki. Pierwsza z nich powstała jeszcze na 1. roku studiów, kiedy to było... Postanowiłam jeszcze raz użyć tego wzoru jakieś 3 lata później. 


Podobnie skrzyneczki z konwaliami. To roczniki 2011 i 2014.



 Obiektywnie przyznać muszę, że widać progres. :)

Trzecia, ostatnia część, pojawi się już niedługo.

31 października 2015

Urszula powiększyła kolekcję

Nic nie sprawia tyle przyjemności, co nagłe, niespodziewane zamówienie. I to takie, które trafia w aktualnie rozpoczęte robótki, świeżo odpakowane kamienie i fazę na kolory :) Sowa miała być zielona, urocza i miała być prezentem. Podjęłam wyzwanie.

Kilka dni wcześniej przez ręce przeszedł mi zielony, łagodny jadeit. Idealny do obszywania. Uznałam, że przyda się spora, seledynowo-szara sowa do kolekcji. Obszyłam kamień, gotowe były już oczy i dziób, jednak nie miałam czasu i natchnienia, by zająć się skrzydłami. Wtedy pojawiło się zamówienie, którego przewodnim kolorem miała być zieleń. Tego dnia też dotarła do mnie paczka kamieni. Stanęło na kolorowym marmurze. I tak, o dziwo w ekspresowym tempie, bez prucia i kolejnych prób, pojawiła się ona. Urszula!







Urszulka dotarła już na miejsce, prawdopodobnie również została podarowana nowej właścicielce. Mam nadzieję, że będzie się dobrze nosić! :)

Na ten moment to ostatnia sówka. Przejrzałam swoje prace. Dwa dni myślałam, co dalej, w którą stronę iść.. Czas nauczyć się czegoś nowego, robić kolejny krok na przód. Oczywiście, mogłabym cały czas szyć i szyć, haft koralikowy bez wątpienia stał się moją ulubioną techniką. Kusi mnie jednak wiele nowych technik, wzorów, materiałów. Cokolwiek mnie w najbliższym czasie zajmie, udokumentuję i pojawi się na blogu, a już na pewno, na bieżąco na instagramie :)

illecebra