29 września 2015

Z agatem, w pastelach.

Było ogniście, wyraziście i ciepło. Czas na równowagę, są i pastele. Te dwa spore agaty skończyły w bliźniaczych kompozycjach.
Pierwszą z nich można obejrzeć kilka wpisów wcześniej :)

W roli głównej agat wężowy w dwóch odcieniach i ciekawym ubarwieniu. Do tego kuleczki jadeitu w formie kaskady. To moja ulubiona, prosta forma wisiorów. Wystarczy gładka bluzka bez nadruku i nie ma siły na to, by taka biżuteria nie przyciągała uwagi.
Wiem, co mówię ;)





Tymczasem coraz więcej rozpoczętych robótek gromadzi się w okolicach biurka. Część czeka na wykończenie, część na nowe podejście,
a jeszcze inne zostaną sprute. Na horyzoncie jest także pierwsza bransoletka na krośnie, no, chyba, że zawita do ostatniej grupy...

Wisiory dostępne w galerii,
zapraszam!
illecebra

26 września 2015

w królestwie sów.

Nie da się łatwo i szybko wytłumaczyć, skąd wzięła się moja miłość do sów. Do kotów zresztą też, ale w dobie internetu i .gif-ów, wszyscy kochają koty. Tak po prostu jest. Z potrzeby posiadania własnej gromadki sów powstały Eleonora, Aurora, Minerwa, Hedwiga i Amber. Dokładnie w tej kolejności. A będzie ich jeszcze więcej... Pozwólcie, że przedstawię:

Eleonora.
Powstała jako pierwsza, jest także największa z całej gromadki. Za brzuszek posłużył mi kryształ górski, za oczy jadeit. Praca nad nią, wliczając w to wieczne prucie i poprawki, trwała prawie tydzień. Warto było ;) to moja perełka w kolekcji. Powstała w styczniu i chyba dodała mi wiary w siebie, bo tuż po niej zaczęłam szyć kolejne prace. 



Aurora.
W sklepie z koralikami blisko uczelni znalazłam ten uroczy brzuszek. Do tego ponownie fasetowany jadeit w roli przenikliwych oczu. Aurora jest drobniejsza, delikatniejsza. Mocno się z nią związałam przy pracy. Zniknęła, gdy ledwie pojawiła się w galerii, ale wiem, że trafiła
w dobre ręce. 

 Minerwa.
Wybór imion dla tej gromadki to sprawa równie ważna jak ich tworzenie. Imię, w jakiś niewyjaśniony sposób musi mi współbrzmieć
z kolorem. I pasować do oczu sowy. Te mądre oczy z lawy zasłużyły na tak dumne imię. Brzuszek to howlit.


Hedwiga.
Tej pani nie trzeba nikomu przedstawiać. Już przy pierwszej wizji tego stada marzyła mi się właśnie ona. Wiedziałam, że musi być idealna, perfekcyjna. W takim pokoleniu wyrosłam ;) W roli głównej ponownie kryształ górski. Można powiedzieć, że jest to bliska krewna Minerwy, jednak w nieco łagodniejszej tonacji. 

Amber
Zainspirował mnie znaleziony na plaży spory kawałek bursztynu, największy, jaki udało mi się kiedykolwiek znaleźć. Nie są to moje kolory, dlatego też ostateczna wersja i mnie zaskoczyła. W miarę upływu czasu i nici, wyłoniła się taka właśnie sowa, w bardzo ciepłych odcieniach. Użyłam tutaj kaboszonu kocie oko oraz kuleczek jadeitu. 


W planach, już narysowane, są kolejne trzy sowy. Nie mam jeszcze dla nich imion, więc czeka mnie poważne i odpowiedzialne zadanie. Ostatnio zauważyłam, że w wielu sklepach, markach, masowo pojawiają się sowy. Nie dziwię się :) W lipcu miałam okazję pierwszy raz
w życiu spotkać się z sową sam na sam, głaskałam jej mięciutki brzuszek i trzymałam ją na ręce. Jej koralikowe odzwierciedlenie także pojawi się w tym królestwie. 

Kilka sów można znaleźć w artillo, koralikowe prace na pinterest. 
A na instagramie - to, co aktualnie robię. 

Zapraszam, illecebra.

24 września 2015

dzień bez weny vs dzień z weną. Efekt? Ten sam.

Przyszedł taki dzień jak wczoraj, gdy wszystko, co ma się w głowie, za nic nie chce wyłonić się z kolejnych robótek... Kilka pomysłów, inspiracji jeszcze więcej, pod ręką wszystkie materiały, których potrzebuję, a jednak. Twórcza niemoc. Kolejne próby i prucie, raz za razem. Uciekam się do stałych form, które zawsze zdają egzamin w kryzysowych sytuacjach, jednak i to nie było w stanie pomóc. Na siłę próbuję wypuścić spod dłoni cokolwiek, byle nie mieć poczucia straconego dnia. I na próżno.

Dziś sytuacja nieco się zmieniła... Sporo obiecujących pomysłów, rysunków na paragonach i biletach, bo cały dzień poza domem. Mimo zmęczenia, nie ma mowy o spaniu. Siedzę przy biurku, przeglądam te "szkice", porządkuję pudełka, co chwilę łapię się za coś innego. Próba goni próbę, zaczynam kilka rzeczy na raz, zmieniam wizje, pruję i zaczynam od początku, jak w amoku...

Efekt obydwu takich dni będzie dokładnie taki sam. Pójdę spać ze świadomością czystego, uporządkowanego biurka i żadnej skończonej robótki.

Na dysku mam tysiące zdjęć swoich prac. Ostatnio nawet udało mi się zaprowadzić i tam pewien ład. Na takie dni, jak te, mam więc mnóstwo prac z archiwów. Seria na dziś - sznurkowe bransoletki.









Kilka z nich z pewnością można jeszcze znaleźć w galerii. Cała reszta znalazła już przyjazne im nadgarstki ;)
galeria, inspiracje i mój instagram - po prawej!

Zapraszam, illecebra.

21 września 2015

Propozycja ślubnego prezentu.

W poprzednim poście wspominałam o drobnych, drewnianych szkatułkach. Na kolejne ich porcje jeszcze przyjdzie czas. Dziś chciałabym pokazać zdobione pudełka w większym rozmiarze i na specjalną okazję. 

To były bardzo twórcze wakacje. Wiele się podczas nich nauczyłam, w wielu technikach zrobiłam też krok na przód. Myślę, że to był jeden z nich... Siłą napędową jak zwykle okazała się potrzeba, a przy niej chęć, by stworzyć coś z niczego. Zamówienie było proste - dzielone pudełka na ślubny prezent. Pierwowzór miałam okazję wykonać już w kwietniu, na własną potrzebę. Niestety, nie wiem, jak to się stało, że nie mam zdjęć... Drugi raz już tego błędu nie popełniłam.

Oto dwa, bliźniaczo zdobione pudła pod przewodni kolor wesela. Prosto i skromnie. Ci, którzy te pudełka podarowali, bawili się świetnie. Mam nadzieję, że i Młodym Parom ten sposób obdarowania przypadł do gustu. 

Poniżej efekty kilkudniowej pracy.










Tego typu pudła, w dowolnym kształcie, rozmiarze i kolorze, można zamówić indywidualnie. Wszystkie potrzebne i warte uwagi odnośniki - na pasku po prawej stronie.

Zapraszam, illecebra.

18 września 2015

Skrzyneczki, część pierwsza.

Nie samymi koralikami człowiek żyje. A szkoda! 

Wolny czas w ciągu ostatnich lat na przemian zajmowały mi farby i koraliki. I działo się tak falami, miesiącami. Kilka miesięcy koralikowania, później malowania. Nie potrafię pracować inaczej. Tak zostało mi do dziś, choć decoupage niestety zszedł na drugi plan. Już prawie rok, niezmiennie, tydzień w tydzień zatapiam się w pudełkach z koralikami.

Dlatego też warto odkurzyć stare zdjęcia i mimo, że obecnie nie zdobię już drewna tak często, przypomnieć te prace. Na pierwszy rzut - kilka drobnych, drewnianych szkatułek. 






Jeśli któreś z nich są jeszcze dostępne, z pewnością znajdziesz je w galerii, link na pasku po prawej. Tam znajdziesz też moje inspiracje i instagram. Blog powoli zaczyna się wypełniać :) 

15 września 2015

Idzie nowe!

Wczoraj dostałam przesyłkę. Od wczoraj ciężko wyciągnąć mnie zza biurka. Dotarła do mnie dostawa szklanych koralików, igieł i krosno. Krosno! 

Podczas tych wakacji miałam okazję spotkać się z moją przyjaciółką, cholernie zdolną i twórczą babką. Sporo czasu zajęło nam siedzenie przy koralikach, więc przy okazji postanowiłam też nauczyć się od niej kilku sztuczek. Dziękuję Miidori! Poznałam m.in. krosno. Na kolejne techniki jeszcze przyjdzie czas :)

We wzorach bransoletek można się zakochać bez pamięci... Oczywiście za serce chwytają kultowe w tym pokoju sowy, ewentualnie koty
i geometryczne, surowe wzory. Wszystkie swoje inspiracje magazynuję na Pinterest.com. Od kiedy założyłam tam konto, spędzam godziny na przeglądaniu obrazków. Dlatego też pół dnia zajęło mi wczoraj wybranie wzoru, który jako pierwszy na krośnie powstanie. Po 7 rzędach uznałam, że to nie to. Dziś, po 14 rzędach kolejnego wzoru również zrezygnowałam. Pierwsza bransoletka musi być wyjątkowa. Trochę trzeba będzie na nią poczekać :) 
Wszystkie inspiracje, fascynacje i także moje prace na Pinterest obejrzycie wchodząc w okienko po prawej stronie.

Kilka kadrów po rozpakowaniu paczki!







Myślę, że niedługo można spodziewać się pierwszych efektów mojej współpracy z krosnem i nową drobnicą.

Zapraszam, illecebra.



13 września 2015

Jadeit w szarej oprawie.

Haft koralikowy poznałam jesienią zeszłego roku. Od dawna mnie fascynował, ale brakowało miejsca, czasu i... tak, czasu. Już na pierwszy rzut oka jest techniką pracochłonną, wymagającą wprawy i wyobraźni. Wydawało mi się nawet, że to nie dla mnie, że się w tym nie sprawdzę. A jednak!


Tak, jak w większości poznanych już technik, tak i w tej, jestem samoukiem. Do tej pory stworzyłam już kilkanaście wisiorów, pewnie drugie tyle miało szanse zaistnieć. Jednak obowiązuje jedna zasada - albo równo i perfekcyjnie, albo wcale :)


Spory, zielonkawy jadeit oprawiłam w różne odcienie szarości i zieleni. Wisior jest niewielki, nadaje się na żmijkę, tuż pod szyją. To kolejny wisior w kolekcji. Za każdym razem, gdy siadam, by stworzyć coś większego, i tak kończy się na mniejszej, prostej i często symetrycznej formie. Widocznie mam jeszcze trochę czasu i pracy przed sobą, by sięgnąć po coś w większych rozmiarach. 

Wisior już wkrótce pojawi się w galerii Artillo. Można tam już teraz znaleźć mnóstwo prac w hafcie koralikowym czy drewno zdobione
w technice decoupage.

Zapraszam, illecebra.

11 września 2015

Ogniście, z agatem.


Składniki, z których powstanie ten wisior były już znane wcześniej. Kilka dni leżały w pudełku, dojrzewały do ostatecznej formy. Główną rolę gra spory, wyjątkowy agat. Dopełniają go kuleczki agatu o różnej wielkości, w kilku rodzajach. I kilka kulek jadeitu. Wszystko w ciepłej, ognistej tonacji, tak, jak lubię.


Podoba mi się wiele technik tworzenia biżuterii, ale gronka od zawsze mnie urzekają. Mają w sobie sporo swobody, lekkości i uroku.
Mimo, że są prostą formą, lubię spędzić przy nich trochę czasu. W kolekcji nazbierało się sporo kamieni, które aż prosiły o wykorzystanie... 



Już niedługo wisior będzie dostępny w moim sklepie w Artillo, link po prawej stronie. 


Wkrótce także więcej przydatnych linków, więcej informacji i przede wszystkim zdjęć.


Zapraszam, illecebra.

9 września 2015

Na dobry, ciepły początek.

Szarość, zimno i mokro. Tak wyglądają ostatnie dni, gdy wyglądam za okno. W środku jest nieco cieplej. Z pewnością przyjemniej.
Dobre światło, przejrzyście zorganizowany warsztat, smaczna i słodzona miodem herbata.
Cisza.


Piękny, wyjątkowy kamień agatu od przyjaciółki.





I drobne kuleczki trawionego, fasetowanego i gładkiego agatu, w jesiennych odcieniach.

Tak kończy się jeden, a zaczyna kolejny dzień. Efekty bezsennej nocy już niedługo
z pewnością pojawią się na blogu.

Zapraszam, illecebra.