15 stycznia 2016

Heksagon.

Po uszyciu dwóch ostatnich wisiorów przyszły dni, w których biurko omijałam szerokim łukiem. Doprowadziłam je wraz z otoczeniem do stanu muzealnego, po czym z laptopem, słuchawkami i książką spędziłam ok. 3 dni pod kocem nie robiąc absolutnie nic. Widocznie czasem tak trzeba. 

Żadnej wizji, weny, chęci działania. Nie sądziłam, że od koralikowania też trzeba odpocząć raz na jakiś czas. Nie nudziłam się jednak. Ta głowa nigdy się nie nudzi. Nie daje też spać po nocach, więc ilość przejrzanych inspiracji, blogów, obrazków na pintereście w ciągu ostatnich dni ociera się o rekord. 

Miałam też czas, by uzupełnić galerię - póki co, wyłącznie Artillo. Czeka mnie w związku z tym trochę pracy ze zdjęciami, a aparat ostatnio niekoniecznie chce ze mną współpracować. Wczoraj przejrzałam swoją skrzynkę z biżuterią. Mam wrażenie, że szewc bez butów chodzi... Dłużej nie mogę sobie na to pozwolić. Dlatego też wyjęłam pudełka z kamieniami, posrebrzanymi przekładkami i innymi ozdobami. I robię. Proste, lekkie, mają pasować do ciemnej garderoby, więc sprawa prosta :)

Przedstawiam dzisiaj kolczyki wykonane na bazie heksagonu. To słowo wpadło mi w ucho i wierci się po głowie. Kształt i szycie spodobało mi się na tyle, że nie poprzestałam na jednej parze. Znalazłam co ciekawsze odcienie i powstało kilka par. Oto one:







Aktualnie siedzę w fioletowych kamieniach. Do wieczora pewnie przejdę przez wszystkie kolory. Słucham muzyki - https://www.youtube.com/watch?v=AZHtZrfFuhU.
I serce skradł mi ten obrazek. Mam tylko wrażenie, że na liczniku nieco więcej, niż 62!!!


8 stycznia 2016

Róż został złamany.

Najbardziej cieszą te rzeczy, których się nie spodziewamy. Element zaskoczenia budzi w człowieku coś z dziecięcej radości. I chęć na więcej... Dużo chęci. 

Mam pudełka, w których kamienie kurzą się już bardzo długo. Czasami zajrzę tam, przełożę, strącę kurz i znów odkładam. Przy okazji świątecznych porządków wyłowiłam komplet kaboszonów malinowego kwarcu. Dobrałam drobne koraliki i odłożyłam do jednego woreczka, żeby się "przetrawiło". 

Zdjęć będzie sporo, bo nie mogłam się zdecydować, które z nich warto wrzucić. Po obszyciu kaboszona nie miałam jednej, konkretnej wizji. Chciałam tylko utrzymać odcienie, nie dodawać zbyt wielu rodzajów koralików. Miało być prosto i skromnie. Szyjąc miałam wizję pionowego wisiora. Wtedy też wpadła rada od Miidori, która wpłynęła na ostateczną wersję. Poziomy wisior stał się dopełnieniem elegancko uprasowanego kołnierzyka od koszuli. 

Tym samym, zupełnie niechcący, powstało połączenie najmodniejszych kolorów tego sezonu. Sam wisior zachowa poziomą orientację, jednak może funkcjonować zarówno jako kobieca wersja krawata na żyłce, łańcuszku czy rzemyku, lub jako tradycyjny wisior w hafcie na dowolnej długości. 

Tak powstawała malinka:
(światło zróżnicowane, bo i pory dnia skrajne)










Kontynuując nową, świecką tradycję - nuta przewodnia przy szyciu: https://www.youtube.com/watch?v=M7Sfgc73-sQ

W międzyczasie uzupełniona została galeria Artillo. Do końca tygodnia uzupełnienia także na DaWandzie. Na bieżąco - instagram.
A kto jeszcze nie lajkował, to zapraszam tutaj -> facebook

Szukam nowego natchnienia. 

6 stycznia 2016

Jaspis ze śliwką.

Wisior, który ostatecznie powstał, to wynik czwartego podejścia do tego kamienia. W pierwszej odsłonie była to czerń i szarość, w drugiej te kolory zmieszane z czerwienią, a w kolejnej - z niebieskim. Jednak gdy do gry weszła śliwka... Było już pozamiatane.

Jaspis jest pięknym, wdzięcznym kamieniem. Obszyty został kilkoma rodzajami koralików. Cała oprawa miesza ze sobą kolory matowe i połyskujące. Dodatkowo, na łańcuszku zaczepiony jest agat afrykański. Średnica wisiora to prawie 6cm, a długość z dyndajkami - ok. 10cm. 

Pracę nad nim zaczęłam niedługo po świętach, ale moja nowa taktyka to widocznie "nic na szybko". Gdy przychodziły wątpliwości, odkładałam na popołudnie czy drugi dzień i wtedy już szło. I tak samo wygląda szycie kolejnej robótki. Efekty do zaprezentowania pewnie będą już w weekend. 

Tymczasem jaspis w śliwce prezentuje się tak: 






Powstawał przy niekończącej się muzyce w słuchawkach. Motywem przewodnim była nowa płyta Coldplay, ale ostatecznie zawsze będzie mi się kojarzyć z tym kawałkiem - https://www.youtube.com/watch?v=DAMM8JVbr8g

W galerii pojawi się do końca tygodnia, podobnie część nowych prac. 
Zanurzam się w kawie, kolejnych melodiach i potoku myśli. 
Tak, jest wena, będą nowe robótki. 

Pozdrawiam! :) 

3 stycznia 2016

...byle szczęśliwego :)

Jak mówi główna zasada jednego z moich ulubionych serialowych bohaterów, Barney'a Stinsona, "New is always better". Z tą myślą kolejny dzień siedzę przy biurku. Sięgam po lepsze. Może nie jest to jeszcze typowy twórczy amok, ale uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Efekty pracy są widoczne. Sporo czasu poświęcam też na trening - poznaję nowe ściegi, techniki, uczę się, pruję... Z pewnością wyjdzie to na dobre. Zmieniam też okolice biurka. Subtelnie, powoli i bez rewolucji. Mój pokój staje się moją prawdziwą oazą. 

Mały, ciasny, ale własny :) sterty staroci raz po raz lądują w śmieciach. W ruch poszła biała (!) farba. Nigdy się tego nie spodziewałam, dopiero w zeszłym roku urzekły mnie pokoje w takim stylu. Białe meble już miałam. Część z nich na siłę starałam się potraktować wszechobecnym, niebieskim odcieniem. Teraz z powrotem stały się białe. Błękit chcę zmienić na szary, najlepiej w matowym wydaniu. Ściany bez zmian, błękit i fiolet. Bogu dziękuję do dziś, że nie dałam się namówić na sztampowe połączenie z żółtym... 

Przy biurku pojawiła się antyrama z tym, co ważne i memami, które pomagają strawić bez popitki otaczającą rzeczywistość. Wieszaczek wbity w regał zajmuje się moją ulubioną biżuterią. Minimalizm, ale czuję się tutaj naprawdę dobrze... Powrót po 5 latach studiów nie był łatwy, zastana rzeczywistość nie raz daje z liścia. Ważne by mieć miejsce, gdzie to wszystko staje się mniej ważne. I gdzie wena zaskakuje jak szalona. 

Zewsząd bombardują w ostatnich dniach noworoczne postanowienia. Nie uznaję tego tematu. Wciąż będę kontynuować wszystko to, co sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwa. Bez względu na datę. Jeśli potrzebuję zmian, nie patrzę w kalendarz. Ostatnio nie robi mi różnicy nawet dzień tygodnia. Tak więc siedzę i staram się zrobić coś nowego. Na przełomie roku powstał nowy wisior. Pierwszy raz, od kiedy zajmuję się haftem jestem zadowolona z obszycia okrągłego kamienia. Dla mnie to kolejny krok do przodu, jeśli spojrzę na to, ile razy próbowałam. Staram się też coraz więcej szyć bez filcu. Wiem, że dla wielu to norma. A ja dopiero stawiam pierwsze kroki. Do emerytury ogarnę ;)

Gdy myślę o minionym roku - widzę wiele sukcesów. Widzę też potknięcia, ale wstałam już dawno i dalej idę przed siebie. Jeśli 2016 okaże się tak samo dobry jak poprzedni - wciąż będę szczęśliwym człowiekiem. A to chyba o to chodzi, prawda?

PS zdjęcia, nowe prace, uzupełnienia w galeriach - w najbliższych dniach.